Już jak byłam w starszakach postanowiłam, że jak będę dorosła wyjdę za Johna Lennona. Wtedy to przedszkolanka złamała mi moje sześcioletnie serce oświadczając, że John nie żyje. Na domiar złego będąc już w podstawówce zebrałam szokujące informacje, iż za życia nie dochował mi wierności żeniąc się. I to dwukrotnie. Zdesperowana przerzuciłam swoją miłość na Ringo, którą niestety zmuszona byłam pod koniec szóstej klasy odrzucić bo już wtedy byłam od niego wyższa. Potem był George, który odszedł z tego świata w wakacje między piątą a szóstą no i został już tylko Paul. Przez nieracjonalność poprzednich miłości (bo taka już jestem, że w uczuciach jestem niezwykle roztropna) postanowiłam kochać Paula McCartneya. (choć tamci nadal zajmują ogromną połać mojego serca, ale nie mówcie tego Paulowi, proszę).
Zalała mnie fala gniewu gdy po pojawieniu się youtuba zobaczyłam ile dziewuch wpadło na ten sam pomysł co ja. Postanowiłam jednak nie unosić się honorem i dzielić moje uczucie z kilkoma milionami. A warto. Dla potrzeb tego tekstu po raz któryś z kolei miałam zamysł stworzenia listy moich ulubionych piosenek, który to znów legł w gruzach. Czując sentymentalny związek z ogromną ilością ich piosenek czułam, że niektóre z nich poczułyby się pokrzywdzone będąc wymienionymi poniżej. Uznałam, że najsprawiedliwiej będzie powiedzieć za co Beatlesów kocham dzisiaj, ustawiając utwory w kolejności całkowicie przypadkowej. Napiszę o nich zapewne jeszcze nie raz. Dziś jedynie pobieżnie, jedynie w ramach zasygnalizowania mojego do nich uczucia, proszę bardzo, kochajcie też, jeśli chcecie.
❤ Here comes the sun
❤ Across the Universe
❤ Let it be
❤ I’ve just seen a face
❤ Free as a bird
❤ With a little help from my friends
A ty? Za co ich kochasz dzisiaj najbardziej?